Testarossa

,

Znasz historię niejakiego Henrego Forda? Ten genialny umysł, wymyślił linię montażową. Dzięki niemu, towar niegdyś luksusowy, mógł być w posiadaniu każdego obywatela Stanów Zjednoczonych. Jego słynne powiedzenie jest kwintesencją większości kampanii reklamowych. Obiecywał wiele, dostawałeś tyle ile było trzeba…

Możesz otrzymać samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny

Henry Ford

Mam wrażenie, że podobnie było z Enzo Ferrari. Włoski temperament, nie mógł jednak pozwolić sobie na nudny – czarny kolor. Wiesz, jaki jest najszybszy samochód? Oczywiście, że służbowy i koniecznie czerwony!

Bodajże na początku miesiąca, obiecywałem, że będzie z nutką motoryzacji. No i jest. Pamiętam, jak miałem 6 lat. Moim marzeniem była czerwona, kanciasta Testarossa. Ferrari, najpiękniejszy samochód, jaki kiedykolwiek widziałem. Ba, nawet kiedyś stałem się jego posiadaczem… Niestety w skali 1:18. Nie miałem nawet prawa jazdy, ale niejeden wyścig z tym modelem, zakończył się pierwszym miejscem.

Dziś zapomniałem o szybkich samochodach. Teraz ważniejsza jest dla mnie ergonomia. To, żeby samochód był pojemny i bezpieczny dla mojej rodziny. Jest jeszcze jednak Testarossa, która budzi we mnie zachwyt. Niby prosta, niby oczywista… Ale jakże zadziwiająca.

Nie raz, przekonałem się, że sukces tkwi w prostocie. Tak samo, jak linia legendarnego ferrari, tak samo prosty jest koktajl o którym dzisiaj piszę. Odrobina wódy, pomarańczowego bittersa i woda sodowa. Tyle wystarczy, żeby móc kontemplować przez resztę dnia.

Testarossa na początku daje kopa, jest nieokiełznana. Ale z każdym zakrętem… to znaczy łykiem, jest coraz słodsza… Coraz bardziej przewidywalna i przyjemna. Nie da się tego opisać prostymi, jak przepis, na nią słowami. Tu nasuwa się tylko jedna myśl. Must try!


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *